piątek, 13 września 2013

Leżącego się nie kopie

Znowu nie było mnie jakiś czas. To dobrze. Nieaktywność znaczy, że jest nawet spoko. Ale cóż. W końcu do tego doszło. Wróciłem. Nie zapomniałem o pisaniu. Po prostu nie chciałem nabijać pustych postów, które nic wam nie powiedzą. Ale dzisiaj pora to zmienić. No i mam okazję - przeziębiony siedzę w domu. To nie jest najgorsze. I tak moje zdrowie fizyczne jest na lepszym poziomie niż psychiczne.

Wiecie jak to jest zawieść się na kimś? No pewnie. Każdy tak kiedyś miał. Czy to przyjaciel, kumpel czy dziewczyna. Jakieś drobne kłamstwo, a obrabianie dupy za plecami. Można przytoczyć wiele przykładów. Nie odbierałbym tego tak.. Przecież każdemu się zdarza zawieść. Ale to nie jest normalna sytuacja. Podobno leżącego się nie kopie. Niestety, nie jeśli o mnie chodzi. Już przechodzę do konkretów.

Dowiedziałem się bardzo ciekawej rzeczy. Mój przyjaciel.. Chociaż dziwnie tak mówić teraz. Przez 3-4 miesiące tak strasznie mi obrabiał dupę.. Jakim to nie jestem fałszywym gnojem, że rzyga na mój widok. To w sumie nic, o każdym tak można powiedzieć. Ale nie wiem jakie miał do tego podstawy. Jak mógł to zrobić? Nigdy nic złego na niego nie powiedziałem. Nigdy za plecami. Myślałem zawsze, że nasze relacje są jak najbardziej szczere. Zawsze sobie wszystko mówiliśmy. No i ten wniosek.. "Zawsze mnie jakaś panna popierdoli". I dobrze! Wiecie co? Tym też się dobije.

Nie rozmawiałem z nią przez jeden tydzień. JEDEN JEBANY TYDZIEŃ. I co? Dowiedziałem się, że już kogoś ma. Tak z dupy. Czyli te wszystkie teksty to było jak zwykle kłamstwo? Ludzie chyba nigdy się nie zmienią. W przeciągu pół tygodnia nauczyłem się, że nie można nikomu ufać. Że ludzie to zwykłe kurwy. No bo jak można się tak zachowywać? Wierzyłem w karmę. Ale jak w nią wierzyć skoro spotykają mnie takie rzeczy? Cóż.. Dam radę. Nie takie rzeczy mnie spotykały. A na koniec. Wszyscy będziecie żałować.

niedziela, 1 września 2013

Przerwa

No cześć! Dawno mnie tu nie było, no nie? Przepraszam, brak czasu.. Naprawdę miałem najintensywniejsze dwa tygodnie w ciągu tych wakacji. Co z tego, że większość spędziłem na miejscu. I tak ostro się działo w moim życiu. A że akurat po to jest ten blog - myślę, że nawiąże do kilku momentów.

Ogólnie wróciłem z meczu. Byłem na Sevilli. Przejechałem ~300km, żeby zobaczyć jak polska drużyna dostaje w dupkę. Cóż.. I tak było ekstra. Atmosfera nie z tego świata. Ci kibice robią większe show niż piłkarze na boisku.

Troszkę ich było. Takiego dopingu w życiu nie słyszałem. Fajnie było oderwać się od codzienności chociaż na trzy dni. Poczuć wolność. Spędzić z najlepszym przyjacielem kilka chwil. I nie myśleć o niczym. Chociaż to nie wyszło w stu procentach.

We Wrocławiu trochę daliśmy dupy. Zapłaciliśmy 7 zł za kawę, ot tak. Bo chcieliśmy się napić. A co może spotkać dwóch facetów w kawiarni? Oczywiście spory zawód. Dostaliśmy filiżaneczkę.. Nie wiem czy wielkości kieliszka na wódkę. I jak my to mieliśmy pić? Czułem się jak idiota, ale było chociaż zabawnie!

Chociaż ładnie wyglądała.. I tym sposobem zająłem pół strony. Cóż, nie działo się nic szczególnego. Poza tym, że zrobiłem z siebie idiotę, który wyszedł z klubu o 24 i zadzwonił do dziewczyny. Mówiąc, że nie wyrywa nic. I pewnie jakby ze sobą nie gadali przez ostatnie dwa miesiące to robiłby to bez problemu. A tak to wyszedł na idiotę.

No i nie wiem na co to powiedziałem. To nie usprawiedliwienie, że byłem wstawiony. Chciałem to zrobić. Wyszło jak wyszło. Śmiała się tylko. To chyba dobrze. Zawsze mogła powiedzieć, że jestem idiotą. Czy coś w ten deseń. Zależy mi na niej, ale boje się to otwarcie powiedzieć. Nie chce, żeby inni myśleli, że coś ze mną nie tak. Chociaż już myślą. Zachowuje się jak idiota. Nie potrafię rozmawiać o tym, jak bardzo ta sprawa mnie gryzie. Mam taką blokadę. Jakby coś we mnie nie chciało, żebym się tym dzielił. Może to reakcja obronna organizmu za to, co mnie kiedyś spotkało? Tak to sobie tłumacze. Nawet jak gadam z przyjaciółką, która wie o co chodzi to nie potrafię powiedzieć "chodzi o nią, o to i o to". Nie wymienię jej imienia. Tylko powiem "wiesz o co chodzi". A ona wie. Ale naciska, żebym się z tym zmierzył. Doceniam to. Mało kto dla mnie tyle robi. Ale mało kto mnie zna tak jak ona. Widziała większość moich twarzy. A taj est chyba najgorsza. Bo nawet ja sobie z nią nie radzę. 

Mam nadzieję, że od jutra zacznę wszystko od nowa. Nie chce jej stracić, ale myślę, że w tym roku mogę zmienić większość swojego życia. Dziwnie to brzmi, ale myślę, że podbudowali mi samoocenę. Nie była zbyt niska, ale zawsze wywyższałem swój charakter nad wszystko inne. A chyba niepotrzebnie. Bo nie tylko to mam w sobie dobre. Do takich wniosków doszedłem. Trzymajcie się! Mam nadzieję, że niedługo się odezwę. Ale liczę też, że nie będę musiał się wyżalać. :)